7 sty 2015

Rozdział 3

Obudziłam się wcześnie rano. Przez ciemne zasłony przeciskały się promienie słoneczne, rozświetlając mroczny pokój. Jak najszybciej zerwałam się z łóżka by móc się ubrać. Zadzwoniłam przy okazji do Mirandy, ale nie odbierała, więc postanowiłam, że do niej pójdę.
- Cześć mamo, cześć tato! - krzyknęłam w stronę moich rodziców gdy znalazłam się na dole.
- Cześć córeczko. - powiedzieli jednocześnie. Nawet zbytnio nie zwrócili na mnie uwagi. Oboje byli zajęci robieniem czegoś w kuchni.
- A z bratem się nie przywitasz? - odezwał się znajomy głos.
- Jonathan?! - krzyknęłam radośnie na widok brata, który siedział na krześle przy kuchennym stole. Znajomi przeważnie mówili, że jesteśmy do siebie bardzo podobni jako rodzeństwo, choć ja uważałam nieco inaczej. Przede wszystkim mój brat miał bardziej cięższy charakter naszego ojca oraz więcej odziedziczył po nim z wyglądu niż ja. Ja bardziej przypominałam kopię matki. Ale jeśli chodzi o wygląd mój i Jonathana to zbytnio się od siebie nie różniliśmy. Te same ciemno brązowe włosy oraz oczy, a także ten sam ciemniejszy odcień opalonej skóry.
- We własnej osobie - zaśmiał się mój brat. Był dziwnie zadowolony, że mnie widzi.
- Przepraszam, ale nie zauważyłam cię.
Podeszłam do Jonathana i pośpiesznie go przytuliłam. Od zawsze był wyższy ode mnie.
- W końcu co się dziwić, jak ma się w rodzinie takiego ninje. - odrzekł. Oboje wybuchnęliśmy śmiechem, na co rodzice tylko posłali nam swoje pytające spojrzenia. Nie zważając na nich, szybko pociągnęłam swojego brata za rękę do salonu by usiąść na kanapie i spokojnie porozmawiać.
- Opowiadaj co u ciebie! Co ty tutaj w ogóle robisz? - spytałam. Brat zamyślił się przez chwilę, jakby próbował przemyśleć to co miał powiedzieć, ale ostatecznie się poddał.
- Jak by to powiedzieć? Ehm, będę z wami mieszkał.
- Ale przecież ty chciałeś mieszkać ze swoją dziewczyną? Miałeś się jej przecież oświadczyć, prawda?
- Chciałem i mieszkałem, ale się wyprowadziłem. Ona... ona mnie po prostu zdradziła.
- Ale... Jak to się stało? Przecież... -
- Przyłapałem ją w pracy na "macanku" ze swoim kolegą.
Był smutny. Widziałam ile bólu sprawiał mu ten temat.
- Co!? - podniosłam głos i błyskawicznie się za to skarciłam. - Nie mogę w to uwierzyć, przecież ty byłeś w niej tak zakochany, a ona... ona zachowała się jak za przeproszeniem dziwka.
- No właśnie, byłem. Teraz nie wiem co o tym myśleć.
- Jak ją tylko spotkam to nie wiem czy ktoś będzie w stanie mnie od niej odciągnąć...
- Starałem się, żeby nam się udało. - Jonathan kontynuował naszą konwersację. - Żebyśmy mieli jakąś przyszłość, a ona tak po prostu, po tym wszystkim, mnie zdradziła.
Automatycznie obięłam brata ramionami wokół szyi, przytulając go do siebie bliżej. Dlaczego ktoś musiał go tak skrzywdzić? On nie zasługiwał na to wszystko.
- Wredna szmata. - zaklnęłam - Tak mi przykro.
- Najgorsze jest to, że ja ją kocham. - odrzekł zdecydowanie. 
- Musisz odpocząć i zapomnieć o tej ździrze. Na początku zawsze jest ciężko, ale z czasem sobie poradzisz
- Dzięki za radę. - uśmiechnął się do mnie lekko
- Chociaż tak mogę pomóc. Uwierz mi, będzie dobrze. Pomogę ci ją wyrzucić z twojego serca.
- Trochę to potrwa.
- Jesteś moim starszym bratem! Tobie wszystko schodzi jak po maśle. - zaśmiałam się, klepiąc go po ramieniu. - Muszę już lecieć, jestem umówiona z Mirandą.
- Pozdrów ją ode mnie, dawno jej nie widziałem, a no i jeszcze raz dzięki za tą krótką rozmowę.
- Jasne, nie ma za co. - puściłam mu oczko. - Mamo, tato wychodzę!
- Uważaj na siebie! - odpowiedziała moja rodzicielka, jak zwykle tylko gestem ręki się ze mną żegnając.
Zatrzasnęłam za sobą drzwi i ruszyłam w kierunku domu mojej przyjaciółki. Nie jadłam nawet śniadania. Musiałam z nią koniecznie porozmawiać o tym co się wczoraj stało. Nie mogłam przestać o tym myśleć, o nim... Ugh! Zamknij się głupi mózgu! Nie masz już o czym myśleć!?
Po jakimś czasie stałam już pod domem Mirandy. Zadzwoniłam dwa razy dzwonkiem i drzwi otworzyły się, a w nich stanęła dziewczyna. Odetchnęłam z ulgą, że jednak nic jej się nie stało. Mieszkała sama bez rodziców w parterowym mieszkaniu. Jej rodzice byli bardzo dobrymi lekarzami, którzy musieli przeprowadzić się poza Los Angeles do pracy.
- Widzę, że jest kac - uśmiałam się, widząc jak przyjaciółce z trudem udaje się ustać w miejscu.
- Jak widać. - posłała mi lekki uśmiech. Weszłam do środka, gdy na to pozwoliła i usiadłam na kanapie w salonie.
- Musimy porozmawiać. - oznajmiłam.
- Powiesz mi gdzie cię wczoraj tak szybko z klubu wywiało? - zapytała od razu. Za chwilę przysiadła się do mnie. - Zostawiłam cię tylko na chwilę, a ty już zniknęłaś mi z oczu.
- To trzeba było mnie nie zostawiać.
- Em, nie rozumiem?
- Właśnie o tym po części chciałam z tobą pogadać, no bo... - gula utknęła mi w gardle, uniemożliwiając wypowiedzenia zdania. - Emm, ja...
- No powiesz w końcu!?
- Ja...znaczy on.. emm...
- On co? Był jakiś on?
- No bo, kiedy mnie zostawiłaś przy barze, podszedł do mnie taki chłopak. Zaproponował mi taniec, a ja, no wiesz jak to ja, próbowałam odmówić, bo nie miałam ochoty na taniec i ogólnie tą całą imprezę, ale on...on po prostu nie przejmował się tym co powiedziałam i...
- I co? - Miranda wyglądała na zaskoczoną, a jednocześnie zirytowaną. - Kobieto no gadaj wreszcie!
- No tańczyłam z nim. - odparłam.
- Co? Nie mogę, ty z kimś tańczyłaś!? - pisnęła radośnie. - To fantastycznie! Powinnaś być szczęśliwa! Ładny był chociaż?
- Nie, nie, nie! Ty nic nie rozumiesz! On mnie zaciągnął do tańca. Dobrze wiesz o co mu chodziło.
- Ja...
- Nie wiesz czym się kończą takie tańce?
- O mój boże! - przymknęła dłonią usta. - I co ty zrobiłaś!?
- Uciekłam mu... Ale on ma mój numer.
- Niby skąd?
- Spytaj samą siebie.
- Co? Ale, że to ja? Nic takiego nie pamiętam.
- Jak możesz pamiętać, jak byłaś już pijana.
- Ja... ja tak cię przepraszam, że w ogóle cię tam zabrałam. To wszystko moja wina... Gdybym cię nie zostawiła, on by cię nie dotknął i...
- Nie wracajmy do tego, dobrze? Nie chcę o tym więcej rozmawiać. Było minęło.

~*~

Siedziałam u przyjaciółki dość długo, w końcu była sobota. Oglądaliśmy telewizję, śmialiśmy się i opowiadaliśmy różne historie. Najważniejsze było to, że omówiliśmy sobie parę ważnych rzeczy. Dochodziła godzina dwudziesta pierwsza wieczorem. Pożegnałam się z dziewczyną i opuściłam jej dom.
- Tylko uważaj na siebie! - krzyknęła Miranda, kiedy zamykałam bramę.
Pomachałam jej ostatni raz i ruszyłam przed siebie. Było ciemno. Jedynie co lampy oświetlały ulice. Szłam chodnikiem, omijając domki rodzinne w różnych kolorach.
Po chwili koło mnie przejechał czarny samochód. W mgnieniu oka zatrzymał się obok mnie, a z niego wysiadł chłopak. Chłopak z charakterystycznymi czekoladowymi włosami oraz szmaragdowymi oczami. O mój boże, zaklęłam pośpiesznie. To był właśnie on. To on był wtedy w klubie, to z nim tańczyłam i od niego uciekłam. To był Harry.
Przyśpieszyłam kroku by nie dojść do jakiejkolwiek konwersacji między mną, a nim. Bałam się. W ogóle jak mnie znalazł!? Obejrzałam się za ramię i okazało się, że mężczyzna biegnie za mną, był coraz bliżej mnie. Przestraszona, próbowałam jak najszybciej znaleźć się w swoim domu, który był tuż niedaleko. Tylko kilka uliczek dalej. Czułam jak powoli zaczynam łapać powietrze, zwalniając swój bieg. Dlaczego ja do cholery musiałam się tak szybko poddawać!?
Nagle poczułam uścisk na moim nadgarstku, po czym momentalnie zostałam odwrócona w odwrotną stronę i przyciągnięta do chłopaka. Stykaliśmy się ciałami zbyt blisko, że aż poczułam się niezręcznie w danym momencie. Jego zielone tęczówki przelatywały mnie na wylot.
- Tu jesteś skarbie. - szepnął do mojego ucha. Po moim ciele przeszły nieprzyjemne ciarki. - Teraz mi nie uciekniesz.
- Czego ode mnie chcesz!?
- Chcę ciebie, Vanesso.
Zadrżałam na jego słowa. Czego on ode mnie chciał, przecież nic nikomu nie zrobiłam! Przerażał mnie. Zamachnęłam się ręką by go uderzyć, ale bez trudu zrobił unik, zanim moja dłoń w ogóle dotknęła jego twarzy
- Wsiadaj do samochodu. Natychmiast. - warknął przez zęby.
- Nie. – szepnęłam cicho, myśląc, że wypowiedziałam to w swoim umyśle, ale jednak myliłam się.
- Skarbie, mi się nie odmawia
Chłopak wskazał palcem na swój samochód, którego czarny kolor komponował się z mrokiem nas otaczającym.
- Nie wsiądę! Nawet nie mam takiego zamiaru!
- Mam cię zmusić, czy wsiadniesz kurwa sama!?

Przestraszyłam się przez jego ton głosu. Nie chciałam wsiadać z nim, ale byłam zmuszona to zrobić. Nawet nie chciałam wiedzieć co by się stało, gdybym nie wsiadła.
- Grzeczna dziewczynka - odpowiedział, gdy zamykał drzwi od strony pasażera.
Mężczyzna szybko okrążył pojazd, a następnie wsiadł na miejsce kierowcy, przekręcając kluczyk w stacyjce. Samochód ruszył, a ja poczułam obrzydzenie do mojego porywacza. Tak. Właśnie porywacza. Tylko tak mogłam go teraz nazwać.

Poczułam niespodziewanie na swoim udzie czyjąś rękę, rękę Harry'ego. Szybko ją jednak zepchnęłam i zgromiłam chłopaka wzrokiem.
- Niegrzeczna jesteś. - uśmiał się.
- Powiesz mi wreszcie gdzie jedziemy?
Ledwo co utrzymywałam nerwy.
- Do mnie. - jego stanowczość mnie zaskoczyła.
- Nie mam zamiaru z tobą przebywać, idioto!
- Uspokój się skarbie, złość piękności szkodzi.
- Wal się kurwa, zawieź mnie do domu.
- Być może kiedyś tak zrobię.
- Uważaj sobie!
- Bo co? - zakpił. - Uderzysz mnie tak jak próbowałaś wcześniej? Radzę ci ze mną nie zadzierać, mała.
- Cymbał. - westchnęłam. Przysięgam, że mnie debil popamięta!
- Wysiadamy – usłyszałam głos Harry'ego, który zatrzymał swój samochód. Spojrzałam za okno i zobaczyłam drewniany domek nad małą rzeką w środku lasu. Okolica nie wyglądała źle. Harry spojrzał na mnie i tylko zaśmiał się pod nosem. - Mam nadzieję, że ci się spodoba.
Otworzył drzwi od mojej strony i złapał mnie za rękę, szarpiąc bym wysiadła. Poprowadził mnie wprost pod same drzwi, wciągając z kieszeni klucze. Przekręcił zamek, po czym weszliśmy do środka. Poczułam silniejszy ucisk na mojej ręce. Spojrzałam na Harry'ego, który był wyraźnie zły. Opuściłam swój wzrok w dół, ale nie na długo, ponieważ usłyszałam jakieś trzaski w środku domu. Wzdrygnęłam się na ten hałas. Po chwili przed moimi oczami pojawiły się sylwetki dwóch mężczyzn, którzy zbliżali się do nas coraz bliżej.
*Oczami Harry'ego*

Byłem strasznie zły na moich przyjaciół. Co oni tu robili o tej godzinie? Mówiłem im kurwa, że jak mają mi coś do powiedzenia to mają dzwonić na telefon, a nie włamywać mi się bez mojego pozwolenia.
- Co tu robicie? - zapytałem, spoglądając na nich obojgu.
- Przyszliśmy, bo mamy sprawę do ciebie odnośnie naszego planu. Nie zastaliśmy cię w domu to postanowiliśmy zaczekać, ale teraz widać, że jesteś bardzo zajęty - odparł Zayn, śmiejąc się z tego co powiedział.
- Nie macie telefonów!?
- Woleliśmy pogadać twarzą w twarz.
- Styles? To ona? Twoja nowa... no wiesz... - odezwał się Louis, przybliżając się do mojej nowej zdobyczy.
- Być może. - popatrzyłem na dziewczynę, której z oczu spływały pojedyncze kropelki łez.
- My tu pracujemy, a ty się kurwa zabawiasz?
- Przymknijcie się, zaraz do was przyjdę.
- Styles i pogawędka z nową dziwką. Omówicie razem dzisiejszy wieczór?
- Jeszcze jedno słowo, a ci przypierdolę. - fuknąłem i chwyciłem brunetkę za rękę, zaprowadzając na schody. Otworzyłem jeden z wolnych pokoi na górze i wepchnąłem dziewczynę do środka.

*Oczami Vanessy*

Zaprowadził mnie do jakiegoś ciemnego pokoju. Bałam się tak bardzo. To co powiedział ten chłopak, zabolało mnie. Nie byłam tym kim myślał, że jestem i nigdy nie będę, a jeśli oni wszyscy myślą, że tak będzie to się grubo mylili.
Harry z hukiem zamknął za nami drzwi i przycisnął mnie do ściany za mną obok. Znajdował przyjemność w przyciskaniu moich piersi do swojego torsu.
- Przestań. - poprosiłam słabo, przymykając oczy. Jednak mnie nie posłuchał. Pochylił się do mojego ucha i szepnął:
- Nie wydaje mi się, mała. - próbowałam go odepchnąć od siebie, ale na marne. A niech cię szlag! - Mogę powiedzieć, że będziesz dla mnie prawdziwym wyzwaniem. Bardzo mi się to podoba.
Pochylił głowę, zmuszając mnie do umożliwienia mu dostępu do swojej szyi. Odczułam jego usta na swojej skórze. Zaczęłam go znów odpychać, kiedy poczułam jak bardzo mocno wpija się, próbując pozostawić ślad.
- Harry. - wyjęczałam. Po raz pierwszy chyba tak się do niego zwróciłam. Ból nasilał się z każdym naciskiem. - Harry! Proszę przestań!
Po chwili odetchnęłam z ulgą, kiedy przejechał językiem po podrażnionym miejscu i dmuchnął zimnym powietrzem. Odsunął się ode mnie, a moje palce od razu powędrowały w bolące miejsce. Przejechałam po nim i lekko syknęłam z bólu. Moja pierwsza jakakolwiek malinka na szyi. Mój boże, to było chore.
- Teraz jesteś moja. - wyszeptał wprost do mojego ucha i wyszedł z pokoju, mocno trzaskając drzwiami za sobą.

*Oczami Harry'ego*

Byłem z siebie dumny z tego co zrobiłem chwilę temu. Ona należała teraz do mnie. Takie zadziorne to ja lubiłem, choć z tą jej pyskatą gębą, będzie trudniej niż myślałem.
Zeszłem na dół do moich przyjaciół. Obaj siedzieli na fotelach w salonie i o czymś gadali, ale nie na długo, ponieważ przerwałem im ich pogawędkę.
- Co mieliście mi do powiedzenia? - spytałem. Byłem poirytowany tym jak się zachowywali.
- Mamy robotę. - odpowiedział Louis, wstając z siedzenia.
- Jutro o dziesiątej mamy obrabować dom jednego nadzianego kolesia. Podobno dostaniemy niezłą sumkę za to. - dodał Zayn, oczekując ode mnie odpowiedzi.
- Podoba mi się to. Gdzie się jutro spotykamy, aby zrealizować plan?
- Bądź tutaj. - Louis podał mi karteczkę z adresem. Schowałem ją do kieszeni i podziękowałem chłopakom. 

Odprowadziłem ich do drzwi i zamknąłem je potem na klucz. No to jutro szykowała się dobra zabawa, zaśmiałem się sam do siebie.
Poszedłem sprawdzić co u Vanessy, którą zostawiłem w pokoju. Wszedłem po schodach i otworzyłem powoli drzwi od pomieszczenia. Dziewczyna spała na łóżku. Aż dziwne, że w ogóle zasnęła. Pociągnąłem delikatnie za jej nogę, by móc ją rozebrać. Mruknęła coś pod nosem, ale nie obudziła się. Zsunąłem z niej spodnie, pozostawiając w majtkach. Zakląłem pod nosem, kiedy spoglądałem na jej dolną część bielizny. Seksowna, koronkowa, takie były najlepsze. Przeciągnąłem powoli przez jej głowę koszulkę, którą z trudem z niej ściągnąłem. Zapatrzyłem się na jej piersiach, które aż same prosiły o pieszczenie. Rozmiar był idealny jak dla mnie. Jej ciało ogólnie wyglądało naprawdę seksownie. Zdecydowanie musiała być dziewicą. Sam za chwilę rozebrałem się i położyłem na łóżku. Podciągnąłem brunetkę bardziej do siebie. Wydawała się być taka drobna przy moim ciele. Okryłem ją kołdrą i zaciągnąłem się jej zapachem. Nawet pachniała idealnie. Minęła chwila, zanim zasnąłem obok niej.


2 komentarze:

  1. Ze smutkiem patrzyłam jak się kończy rozdział :( Genialnie piszesz :* ! Oby tak dalej :D
    PS kiedy bd następny rozdział ? ;) /Natalia

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdziały kończą się w najlepszym momencie :) I to się podoba

    OdpowiedzUsuń