10 mar 2015

Rozdział 35

Wstałam gdzieś nad ranem. Przez całą noc nie mogłam zmrużyć oka o wszystkim zachciało mi się nagle myśleć nawet o Harrym i wczorajszej naszej sytuacji. Od rodziców wyszłam nie dość, że po części przygnębiona przez mojego byłego to jeszcze cała reszta mnie dobijała. Na dodatek opowiedziałam bratu o Harrym i chyba był na prawdę mocno zdziwiony. Gdyby nie rodzice, na pewno wybiegłby z domu i go zabił, znając jego. Ta jego troskliwość czasami bierze górę.
Zeszłam z łóżka i chwyciłam swoje ciuchy, a następnie wsunęłam je na siebie. Wyszłam z pokoju, powoli zamykając drzwi, żeby nie obudzić Chrisa. Spojrzałam po drodze na zegarek, 7:00
. Dobrze, że dzisiaj nie muszę iść do pracy, w końcu sobota.
Weszłam do kuchni i zaczęłam robić sobie kawę, a do tego tosty. Kiedy skończyłam, zaniosłam wszystko do salonu i usiadłam po turecku na kanapie, biorąc kubek ciepłej kawy do siebie. Włączyłam telewizor i przelatywałam po kanałach. Jak zawsze nic ciekawego nie ma, więc zostawiłam na kreskówkach.
Godzina minęła, a ja nadal nie mam co z sobą zrobić. Jeszcze muszę dzisiaj iść na to spotkanie biznesowe u ojca. Akurat sobotni wieczór mam zwalony, no ale cóż. Nagle do pokoju wszedł lekko zaspany Chris.
- Hej. - przywitał się, siadając obok mnie na kanapie.
 - Cześć. - wzięłam ostatni łyk swojej kofeiny i odłożyłam kubek na stół.
- A co ty tu robisz tak rano? Jest sobota, powinnaś spać i odpoczywać.
- O to samo mogłabym zapytać Ciebie.
- Coś się stało? - super jeszcze coś we mnie podejrzewa.
- Nie, dlaczego?
- No bo jesteś jakaś taka przygnębiona.
- To zły dzień. Nie mogłam spać i jestem trochę wkurzona, ale to nic ważnego.
- Czyli jest coś nie tak skoro po pierwsze nie mogłaś zasnąć, a po drugie jesteś wkurzona. Powiedz, co się dzieje?
- Na prawdę nic.
- Wiem, że coś jest nie tak. Przecież widzę to po tobie.
- Nie chcę o tym rozmawiać, proszę.
- To wszystko przez Harry'ego, prawda? To przez niego jesteś przygnębiona? - kiwnęłam twierdząco głową, a chłopak otulił mnie ramionami. - Wiedziałem.
- Co wiedziałeś?
- Zawsze, kiedy chodzisz smutna to wiem, że jest to spowodowane tylko przez niego. Opowiesz mi co się stało?
- Spotkałam wczoraj Harry'ego, kiedy wychodziłam z pracy. - odparłam z trudem.
- Co dalej?
- Czekałam pod jakimś blokiem na taksówkę i nagle pojawił się on. Przepraszał mnie za wszystko i nagle pocałował. - widziałam jak Chris próbuję utrzymać w sobie złość, ale to pomińmy. - Chris ja nie wiem już co robić on mi mąci w głowie. - rozpłakałam mu się na ramieniu.
- Nie pozwalaj mu na to, nie daj się. Pokaż, że nie zależy Ci na nim.
- Ale on mnie nie zostawi w spokoju.
- Zostawi, kiedy zrozumie, że go nie chcesz.
- A co jeśli go kocham, a nie chce z nim być?
- Powinnaś w ogóle o nim zapomnieć.
- Mówiłam Ci, że nie potrafię tego zrobić tak samo on. Wiem na co stać Harry'ego i nie odpuści. Nie rozmawiajmy już o tym, proszę.
- No dobrze, nie będę zmuszał. Jakie masz na dziś plany? - automatycznie zmienił temat.
- Idę na spotkanie u ojca. No wiesz sprawy biznesowe, muszę się tam pojawić. A ty?
- Dzisiejszy dzień chyba przesiedzę w domu. - odparł

Dochodziła godzina 14.00, a ja nadal nic pożytecznego nie zrobiłam tylko siedzę przed tym głupim telewizorem. Za 3 godziny mam to cholerne spotkanie, na co ja czekam? Szybko zerwałam się z kanapy i pobiegłam do pokoju, Chris natomiast był w swoim pokoju. Wyciągnęłam odpowiednią na to spotkanie, sukienkę i ubrałam ją. Wchodząc do łazienki, zrobiłam sobie delikatny makijaż i rozpuściłam włosy. Poprawiłam końcówkę sukienki i szczęśliwa z końcowego efektu, zeszłam na dół. Po drodze do swojej torebki wpakowałam telefon, pieniądze noi błyszczyk. Bez tego ani rusz.
Chris kręcił się po kuchni i kiedy tylko mnie zobaczył, podszedł, a jego usta zrobiły kształt litery O. Złapał mnie za ręce i oddalił na wyciągnięcie ramion, żeby dobrze mi się przypatrzeć.
- Wyglądasz pięknie. - dodał, lustrując mnie cały czas wzrokiem. - Na prawdę ślicznie. - spojrzał uśmiechnięty w moje tęczówki, a do moich policzków napłynęła krew.
- Dziękuję. - odpowiedziałam. - Mogłabym pożyczyć twój samochód na dzisiejszy wieczór?
- Oczywiście, trzymaj. - podał mi kluczyki do auta. - Miłej zabawy.
- Dzięki. Nie wiem ile będzie trwać to spotkanie, więc nie czekaj na mnie. - uśmiechnęłam się i założyłam swoje buty, a następnie kurtkę. - Do zobaczenia. - obdarowałam chłopaka uśmiechem, kiedy on znów przelatywał mnie wzrokiem.
- Emm? - podrapał się po głowie. - Jasne, do zobaczenia. - wyszłam na zewnątrz, a chłopak zamknął za mną drzwi.
Wsiadłam do jego pomarańczowej Kii i przekręciłam kluczyk w stacyjce, po czym ruszyłam.

Na miejsce dotarłam bez żadnych problemów. Zdąrzyłam na szczęście przed korkami. Wysiadłam z pojazdu, zamykając go. Przeszłam przez pasy i weszłam do Restauracji w której mieliśmy się spotkać. Zauważyłam przy stoliku swoich rodziców, jak i również brata.
- Cześć córciu, ślicznie wyglądasz. - powiedziała mama, zamykając mnie w uścisku.
-  Sukienka w sam raz na spotkanie, kochanie. - dodał, szepcąc do mojego ucha, mój ojciec, który również tak samo jak matka, przytulił mnie.
Usiedliśmy przy naszym zarezerwowanym stoliku, czekając na gościa. Spóźniał się już prawie pół godziny. Nagle dwójka mężczyzn podeszła do nas, a moi rodzice od razu wstali ze swoich miejsc.
- Przepraszamy państwa za spóźnienie, straszne korki. - powiedział facet, gdzieś tak w wieku mojego taty.
- Ależ nic się nie stało Panie Wesley, rozumiemy. - dodał ojciec.
- To mój syn Ashon. - wskazał na chłopaka obok, który również przywitał się z moimi rodzicami.
- Moja córka Vanessa. - wskazał na mnie. - I syn Jonathan. - dodał
- Steven Wesley. - przedstawił się mężczyzna i złapał za moją dłoń.
- Vanessa McClain. - odpowiedziałam.
- Miło mi poznać taką piękną młodą damę. - mężczyzna ucałował wierzch mojej dłoni, a ja spojrzałam na jego syna, który obdarowywał mnie słodkim uśmiechem, po czym również tak samo jak jego ojciec podszedł do mnie.
- Jestem Ashon. - podał mi rękę w celu przywitania się.
- Vanessa. - uśmiechnęłam się i uścisnęłam jego dłoń.
- Może przejdziemy do omawiania celu naszego spotkania? - zapytał mój ojciec.
- Oczywiście. - odpowiedział pan Steven i usiedliśmy wszyscy przy naszym stoliku.

Ten cały Ashon ciągle starał się mnie obserwować, ale próbowałam nie zwracać na to uwagi, byłam zapatrzona w swoich rodziców, którzy ochoczo rozmawiali z jego ojcem. Mój brat tak samo jak ja, przysłuchiwał się ich całej rozmowie. Nigdy szczerze nie interesowała mnie firma taty, ale na tym spotkaniu musiałam być ze względu na niego. Wiem jak bardzo dba o swoją firmę i nie chce dopuścić jej do jakiego kolwiek upadku. Pan Wesley oderwał się od pogawędki i odwrócił się w stronę swojego syna, szepcąc mu coś na ucho, a ja zauważyłam jak przez chwilę jego wzrok ląduje na mnie. Chłopak cicho parsknął śmiechem i kiwnął twierdząco głową do ojca. Wstał ze swojego miejsca, obkrążył stół i spojrzał w moje tęczówki.
- Mogłbym prosić damę do tańca? - zapytał, wyciągając swoją rękę w moją stronę, a wszystkie wzroki poleciały na mnie, oczekując jakiej kolwiek odpowiedzi.
- Oczywiście. - zdziwiona jego ruchem, podałam mu swoją dłoń przez co na moich policzkach pojawiły się rumieńce.
Chłopak zaciągnął mnie do odpowiedniej sali, gdzie grała już kapela jazzowa. Kiedy stanęliśmy praktycznie na samym środku parkietu, wszystkie wzroki tańczących osób poleciały na nas. Ashon stanął przede mną i złapał moją rękę. Przyciągnął mnie do siebie, nasze splecione ręce uniósł do góry, a drugą wolną dłoń położył na mojej talii. Ja tymczasem ułożyłam swoją dłoń na ramieniu partnera.
 W końcu postanowił ruszyć, byśmy nie stali ciągle na środku parkietu. Niepewnie uniosł łokieć i ruszył do przodu, po czym zaczęliśmy ruszać się w rytmie muzyki.
- A więc jesteś córką biznesmena. - powiedział, przerywając ciszę między nami.
- Po prostu Vanessa. Nie chcę być kojarzona tylko z jednym. - uśmiechnęłam się
- Rozumiem. Muszę przyznać, Vanessa wyglądasz pięknie. - dodał z uśmiechem. - Jesteś stąd?
- Dziękuję. - poczułam, jak kolejny raz rumienię się. - Mieszkam tu, ale pochodzę z Sydney.
- Tak myślałem, że nie tutejsza. - zaśmiał się
- Dlaczego?
- Ta uroda. - pokręcił głową.
- Ty też nie wyglądasz na urodzonego tutaj amerykana.
- Zgadłaś, ja akurat jestem z Wielkiej Brytanii.
- A więc Brytyjczyk, no proszę. Dlaczego przyjechałeś do Los Angeles?
- Mój tata ma tu firmę, która akurat chce współpracować z twoim ojcem.
- To wiem. - odpowiedziałam
- Opowiedz mi coś o sobie, chciałbym Cię lepiej poznać. - obrócił mną.
- A co chciałbyś wiedzieć?
Ashon i Vanessa
- No nie wiem, co kolwiek.
- Moje życie nie jest zbyt ciekawe.
- Dlaczego tak mówisz?
- Nie ma o no chyba sensu.
- Opowiedz mi.
- Wątpie, żebyś chciał słuchać o moich problemach. Praktycznie się nie znamy.
- Ale możemy poznać. Wiesz... I tak wystarczajaco nudzę się tutaj na tym spotkaniu.
- Ty też? - zaśmiałam się
- Mój ojciec się uparł, żebym z nim poszedł. No wiesz, chce zrobić dobre wrażenie.
- Tak samo mój. - wywróciłam oczami
- Widzisz mamy wiele wspólnego. Nasi rodzice będą razem pracować, a my częściej się spotykać.
- Co masz na myśli? - uniosłam swoją brew do góry.
- Będę mógł Cię lepiej poznać, tak samo ty mnie.
- Jak na Brytyjczyka, masz duże poczucie humoru.
- Co ty mi sugerujesz?
- Jesteś uśmiechnięty nawet pomimo tego spotkania, a ja staram się wszystko ukrywać.
- No to się uśmiechnij. - ponownie mną obrócił.
- Szczerze? Jesteś najlepszym tańcerzem z którym tańczyłam. Zazwyczaj to ja musiałam swoich partnerów uczyć tańczyć.
- Na prawdę? To miło mi. - wyszczerzył się.
Zatańczyłam z Ashonem jeszcze kilka wolnych piosenek. Muszę przyznać, że na prawdę umie tańczyć jak na chłopaka.
- Może wrócimy już do stolika? Pewnie nasi rodzice się niecierpliwią. - zapytałam
- No dobrze. Muszę przyznać, że tańczyło mi się z panią znakomicie. Liczę kiedyś na powtórkę. - ukłonił się przede mną.
- Bo jeszcze ktoś zauważy. - wybuchłam śmiechem. - Mi również, a teraz chodź. - złapałam go za rękę i pociągnęłam w stronę stolika.
- O już są. - powiedziała w naszą stronę moja rodzicielka, a ja razem z Ashonem powróciliśmy na swoje miejsca.
- I jak było? - szepnął Jonathan.
- A jak miało być? - odpowiedziałam i dumna z siebie, spojrzałam w stronę Ashona, który posyłał mi swój uśmiech.

Nasze spotkanie zakończyło się, można powiedzieć po 3 godzinach. Pożegnałam się z rodzicami, bratem, a także naszymi gośćmi i jako pierwsza z nich wszystkich wyszłam, opuszczając Restaurację. Nudziłabym się, gdyby nie ten taniec z Ashonem. Wydaję się być na prawdę miłym i sympatycznym chłopakiem.
- Vanessa czekaj! - miałam już otwierać samochód, kiedy usłyszałam moje imię. Odwróciłam się i zobaczyłam znajomą mi postać, Ashona.
- Dobrze, że Cię dogoniłem. - uśmiechnął się, zdyszany.
- Coś się stało?
- Chciałbym Cię zaprosić na imprezę w moim domu. Rodzice wyjeżdżają gdzieś na 3 dni, więc hata pozostaje wolna. Masz mój numer telefonu. - podał mi małą karteczkę.
- Dlaczego to robisz?
- Ale co?
- Dopiero co się poznaliśmy, a ty od razu zapraszasz mnie na imprezę. - uśmiechnęłam się.
- Wiesz, chciałbym Cię lepiej poznać, zaprzyjaźnić się.
- Hmm? No dobrze to kiedy ta impreza?
- W poniedziałek o 19:00. Będziesz?
- Zastanowię się, jak coś dam Ci znać.
- Ok, to napisz na ten numer. Będe wiedział.
- Jasne, napiszę.
- Obiecaj, że przyjdziesz. Będzie fajnie.
- Nie wiem czy się wyrobię. W tym dniu przecież pracuję.
- Witam. - usłyszałam bardzo znany mi głos, więc odwróciłam głowę w prawą stronę i ujrzałam postać Harry'ego. - Kogo ja widzę. - podszedł do nas, a ja zdziwiona jego osobą stanęłam jak słup.
- Harry? Harry Styles!? - zapytał mocno zdziwiony Ashon.
- Cześć Ashon, dobre pare lat minęło odkąd się ostatnio widzieliśmy. - odpowiedział w stronę chłopaka.
- 3 lata minęły odkąd wyjechałeś z Anglii. To przez śmierć ojca tu jesteś, prawda?
- Można tak powiedzieć. - odparł
- Skąd wiedziałeś, że tu jestem? - zapytałam lekko wkurzona w stronę Harry'ego.
- Mówiłem Ci, że tak łatwo nie odpuszczę. - wyszeptał mi do ucha, łapiąc mnie w talii. - Seksowna sukienka, kochanie. - Szybko zepchnęłam jego ręce, odskoczyłam od szatyna i zgromiłam go wzrokiem na co on jedynie zaśmiał się z mojej reakcji.
- A wy skąd się znacie? Jesteście parą? - zapytał Ashon
- Nie. - odpowiedziałam
- Tak. - dodał Harry w tym samym czasie.
- Nie, nie jesteśmy. - wysyczałam w stronę Hazzy.
- Ależ kochanie, nie okłamujmy go. Przecież nadal coś nas łączy.
- Mówiłam Ci, że nic już do Ciebie nie czuję.
- Wiem, że kłamiesz. - Ashon spojrzał na nas, cały czas zdziwiony.
- Dlaczego miałabym?
- Żeby mnie ukarać za to co Ci powiedziałem, mam rację? - zapytał, śmiejąc się zwycięsko.
- Mylisz się, Styles. Nigdy nas nic nie łączyło. - warknęłam.
- Mógłbym wiedzieć o co chodzi, bo nie rozumiem? - zapytał nasz "wspólny" znajomy.
- Nie ważne. - odparłam dumnie. - Napiszę do Ciebie, Ashon. Miłego wieczoru panowie.
- Kotku, już idziesz? - Harry złapał mnie za rękę i przyciągnął do siebie. - Myślałem, że dotrzymasz nam jeszcze chwilę towarzystwa.
- Przykro mi Panie Styles, ale nic z tego. Śpieszę się do domu.
- A może do kogoś? - prawie warknął, ale widziałam jak zaciska zęby.
- Co masz na myśli!?
- A może śpieszy Ci się, bo tęsknisz za swoim Chrisem?!
- Odbiło Ci?!
- Kupiłaś nowy samochód?! - wskazał na pomarańczowy pojazd.
- Nie, pożyczyłam.
- Ciekawe od kogo? A może od swojego kochanego przyjaciela?!
- Ja już nic z tego nie rozumiem. - odparł Ashon, wymachiwując rękami.
- Nie musisz. - prawie fuknęłam w jego stronę. - Pożyczyłam od niego, coś Ci przeszkadza?! - zwróciłam się do Harry'ego.
- Tak. Przeszkadza mi, że się z nim przyjaźnisz.
- O co Ci chodzi!?
- Przypominam Ci, że należysz do mnie. Nie waż się podwalać do innego. - warknął
- Dupek. - odepchnęłam go do siebie i otworzyłam samochód, po czym wsiadłam do niego, a następnie przekręciłam kluczyk w stacyjce i ruszyłam z parkingu.
Co za idiota. On myśli, że ja i Chris... Że ja go kocham? Jak on może tak mówić, nigdy mnie z Chrisem nic nie łączyło oprócz przyjaźni. Nawet sobie tego nie wyobrażam, przecież jesteśmy tylko przyjaciółmi. Nie wiem dlaczego Harry'ego w ogóle to obchodzi, przecież po pierwsze nie jesteśmy razem, a po drugie przecież mnie zna i wie, że nawet bym tak nie potrafiła, podwalać do każdego jak jakaś dziwka.
Nagle dostałam sms, więc zatrzymałam się na poboczu i wyciągnęłam ze swojej torebki, telefon po czym go odblokowałam. Zaczęłam czytać wiadomość i nagle mnie zamurowało.

~ Miej oczy szeroko otwarte, mała.


~*~

Witam :) Wiem, że rozdział taki sobie ;/ Czasami chce, żeby coś wyszło dobrze, a wychodzi na odwrót. Wiem, że liczycie na coś bardziej lepszego, ale to wkrótce ;D
Dodałam nowych bohaterów! Jak widzicie jeden z nich już się pojawił ;3 Możecie ich sprawdzić w zakładce "Bohaterzy" - <kliknij>
Liczę na wasze motywujące komentarze! :*
A następny rozdział przewiduję na piątek ;P

Do następnego, miśki xx

Czytasz = Komentujesz = Motywujesz

 Sukienka Vanessy - <kliknij>

5 komentarzy:

  1. Ojjj hazz :D
    Kiedy oni do siebie wrócą? :** <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Harry jak zawsze zazdrosny :D Czekam na kolejny rozdział :* /Natalia

    OdpowiedzUsuń
  3. No to nieźle się dzieje czekam na następny :)

    OdpowiedzUsuń
  4. fajny rozdziałek ;) /Kkklllauuudiaaaa

    OdpowiedzUsuń
  5. no no coraz więcej się pojawia "mężczyzn" Fajny rozdział ;)

    OdpowiedzUsuń